Czy ludzie są równi? - RÓWNOŚĆ cz. 1
- Marcin Mochocki
- 12 sie 2020
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 3 paź 2020

Czy ludzie są równi? Otóż nie, nie są. Jeżeli już, to powinni być, jednak warto ustalić pod jakim względem.
Ale po kolei. Zdanie, które możemy usłyszeć z ust ludzi, reprezentujących przeważnie lewą stronę teatru wydarzeń politycznych: „Wszyscy jesteśmy równi” to nieprawda. Nawet gdyby za układ odniesienia przyjąć nasze najbliższe otoczenie, nie mówiąc już o skali globalnej, znajdziemy kogoś, kto ma więcej pieniędzy, możliwości, znajomości, czy też jest bardziej inteligentny. Przecież to m.in. w oparciu o przedstawione przeze mnie czynniki społeczeństwo tworzyło, tworzy i będzie tworzyć hierarchie. To właśnie te struktury są pierwotnym, pochodzącym od natury, porządkiem. Wokół nich funkcjonujemy, nagradzamy, systematyzujemy zbiorowiska ludzi i nie ma w tym nic dziwnego. Są one naturalną konsekwencją różnic pomiędzy nami.
Jedyny racjonalny sposób, w jaki jesteśmy w stanie zrealizować postulat równości w społeczeństwie (czy też działać na jej rzecz), to zapewnienie jej przede wszystkim względem praw człowieka pochodzących z pierwszej generacji. (W sposób celowy odwołuję się tylko do tej generacji praw człowieka, ponieważ niektóre prawa z generacji drugiej i trzeciej realizują ideę państwa opiekuńczo-socjalnego, która jest dyskusyjna i kontrowersyjna.) Ten pogląd różni się od tego często prezentowanego w mediach, mówiącego o równości szans czy też, co gorsza, wyników. Podczas gdy ten pierwszy jest jak najbardziej słuszny, choć jego realizacja pod postacią chociażby akcji afirmatywnej prowadzonej w USA czy też parytetów, wydaje się chybioną interpretacją i niejako wypaczeniem tej idei, to drugi stanowi czystą utopię.
Równość szans to słuszny pomysł, ale nie powinna być ona realizowana odgórnie poprzez zapisy prawne, nakazujące zatrudnienie czy też przyjęcie kogoś na uczelnię tylko dlatego, że ma określoną płeć lub kolor skóry.
To, do czego powinniśmy dążyć, to równość w prezentowanym wyborze czy też możliwościach edukacyjnych i skupienie się na kompetencjach ludzi, a nie na tym, że ktoś pochodzi z grupy uprzywilejowanej czy też dyskryminowanej. To wymaga zmiany mentalności i podejścia a nie przepisów prawnych. Co do drugiej koncepcji, czyli równości wyników, warto na początku objaśnić to pojęcie. Jest to pogląd polityczno-społeczny mówiący o tym, że państwo poprzez różnego rodzaju działania, np. podatki czy przepisy prawne, stara się niwelować potencjalnie niekorzystne konsekwencje podejmowanych przez ludzi wyborów, działań czy też tego, jak różnimy się od siebie pod względem potencjału, możliwości czy pochodzenia. Przykład: likwidowanie różnic społecznych poprzez transfery socjalne, np. program 500+.

Ekstremum tego poglądu prezentuje z kolei ideologia marksizmu. Jordan B. Peterson (z pewnością napiszę o nim oddzielny artykuł) w jednym ze swoich wywiadów słusznie zauważył, że nie ma żadnego powodu, dla którego – zgodnie z ideologią marksizmu – mielibyśmy się „ograniczać” tylko do pieniędzy czy posiadanych dóbr.
Istnieje przecież tyle innych elementów naszego życia, w jakich osiągnięcie równych wyników jest praktycznie niemożliwe: poziom szczęścia, znajomości, liczba okazji do wykorzystania, do rozwoju. Dlaczego nie zrównać ludzi pod tym względem?
Problem polega na tym, że aby wprowadzić równość w tych obszarach, zresztą podobnie tak jak pod względem ekonomicznym, trzeba posunąć się do wręcz niewyobrażalnego stopnia tyranii. Dowodem na to były próby wprowadzenia „prawdziwego komunizmu” w ZSRR czy Chinach w wieku XX, które skończyły się śmiercią dziesiątków milionów ludzi. Ideologia marksizmu i równości wyników niesie ze sobą bardzo duże niebezpieczeństwo, którego powinniśmy się wystrzegać.

Ludzie się różnią. Nie starajmy się tych różnic w sposób sztuczny niwelować poprzez odgórne nakładanie pewnych przywilejów i zapisów prawnych. To, o co warto się postarać, to przestrzeganie praw człowieka z pierwszej generacji. Istotna jest także równość szans, ale polegająca przede wszystkim na dostępie do edukacji i możliwości wyboru, a nie na zapewnianiu komuś określonej pozycji z racji na jego pochodzenie czy płeć.
Pamiętajmy także o porzuceniu na zawsze marzeń o równości wyników, jeżeli chcemy żyć w wolnym społeczeństwie.
Jest ona po prostu awykonalna z uwagi na różnice pomiędzy wyborami ludzi, ich możliwościami i warunkami, w jakich funkcjonują.
Zatem choć całkowita równość, rozumiana jako stan obejmujący wszystkich ludzi, jest pewnego rodzaju utopią i marzeniem ściętej głowy, to warto mimo wszystko do tego ideału dążyć. Brak zmian bowiem powoduje stagnację, a konsekwencją tego może być poczucie, że otaczający nas świat staje się coraz gorszy.
Wypowiedź Jordana B. Petersona: https://www.youtube.com/watch?v=1rJh6fWrqwI&t=319s

Comentarios