top of page

Zgoda na niezgodę

  • Zdjęcie autora: Lena Solska
    Lena Solska
  • 31 lip 2020
  • 4 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 3 paź 2020

W momencie, w którym piszę ten artykuł, do wyborów prezydenckich zostało trochę ponad dwa tygodnie. Polityczne napięcie da się odczuć wszędzie, a szczególnie w mediach, gdzie co chwila bombardowani jesteśmy informacjami o najnowszych poczynaniach kandydatów, a także o ich poparciu w sondażach. Przekaz ten jeszcze bardziej pogłębia podziały polityczne, bardzo widoczne w Polsce od lat. Wydaje się, że jest to zjawisko negatywne, ale czy na pewno? Może problemem nie jest to, że się ze sobą nie zgadzamy, ale to, że nie potrafimy się ze sobą nie zgadzać?


Mury między nami


Z raportu Centrum Badań nad Uprzedzeniami z 2019 roku wynika, że społeczeństwo polskie jest podzielone, jeśli za wskaźnik uzna się negatywne uczucia do osób o przeciwnych preferencjach wyborczych. Obie grupy, zarówno zwolenników rządu, jak i partii opozycyjnych, deklarowały wrogie uczucia względem swoich politycznych oponentów. Postawy te przyjmowały nawet formę dehumanizacji, polegającą na porównaniu ludzi z innymi preferencjami politycznymi do zwierząt, a dokładnie małp sprzed czasów ewolucji.

Wśród ankietowanych zbadano także metapostawy, czyli przekonania na temat nastawienia przedstawicieli grupy obcej do grupy własnej. Co ciekawe, wyniki w tej kwestii były zróżnicowane. Biorąc pod uwagę średnią odpowiedzi obu grup można stwierdzić, że wyborcy partii rządzącej uważali, że ich oponenci żywią do nich neutralne uczucia, a sympatycy partii opozycyjnych byli przekonani co do negatywnego nastawienie zwolenników PiS.

Podczas badania zapytano respondentów także o częstotliwość kontaktu z przeciwnikami politycznymi. Prawie 30% zwolenników partii opozycyjnych zadeklarowało odpowiedź „nigdy”, a wśród wyborców PiS było to 22,6%.

Wyniki przytoczonego badania przywodzą na myśl pewną refleksję. To nie opisywane w raporcie zjawisko jest niepokojące, ale jego źródła. Niezgoda w narodzie, nawet w tak ważnej kwestii jak wybór władzy, wcale nie musi być utożsamiana z czymś negatywnym. Jest to przecież przejaw zdrowo prosperującej demokracji, w której jest miejsce na różnorodność i wolność poglądu. Sztuka polega na tym, jak te różnice międzyludzkie potraktujemy: czy będziemy chcieli je za wszelką cenę zatrzeć, czy prawidło nimi operować.


Zarządzać, nie rozwiązywać


Konflikt jest nieodłącznym elementem życia człowieka. Bez niego nie ma wątpliwości, które prowadzą do zmian i postępu. To właśnie różnorodność opinii w naszym otoczeniu jest czymś, co nieustannie zmusza nas do refleksji i podważania własnych poglądów. Może to zarówno uświadomić nam, że tkwiliśmy w błędzie, jak i umocnić nasze dotychczasowe stanowisko. Niezgoda jest zatem czymś, co nas rozwija. Dlatego tak ważne jest odpowiedzialne zarządzanie konfliktem, a niekoniecznie jego rozwiązywanie. Jak to zrobić?

Istnieje wiele narzędzi pomagających w prawidłowym operowaniu konfliktem. Jednym z nich jest trójkąt satysfakcji, przedstawiony przez Christophera Moore’a. Teoria ta wyróżnia trzy rodzaje satysfakcji: merytoryczną, psychologiczną i proceduralną. Dobrze przepracowany konflikt musi przynieść jego uczestnikom spełnienie na wszystkich wymienionych obszarach. Pierwszy z nich jest związany z namacalnym rezultatem konfliktu. Satysfakcja psychologiczna natomiast dotyczy wszystkiego co łączy się z odczuciami obu stron: poczuciem wygranej, upokorzenia, ulgi czy docenienia. Trzeci, często pomijany aspekt zarządzania konfliktem, to satysfakcja proceduralna, czyli charakter procesu dochodzenia do celu, jego zasady i etyka. Przykładem, który dobrze obrazuje trójkąt satysfakcji, jest sytuacja związana z ocenianiem w szkole. Prawdopodobnie w życiu każdego z nas były dwójki, z których się cieszyliśmy i szóstki, które były nam obojętne. Dzieje się tak, ponieważ do pełnej satysfakcji nie wystarczy nam spełnienie tylko warunku merytorycznego w postaci pozytywnej oceny w dzienniku. Potrzebne jest także poczucie tego, że zasłużyliśmy na nią ciężką pracą i zdobyliśmy ją w sposób uczciwy. Dopiero te trzy warunki sprawiają, że jesteśmy w pełni zadowoleni i dumni z naszych osiągnięć.


Dlatego też do poprawnego zarządzania konfliktem musimy zastosować trójkąt satysfakcji i zadać sobie kilka pytań. Co jest naszym celem: za wszelką cenę udowodnić swoją rację, czy spróbować zrozumieć kogoś, kto myśli inaczej? Chcemy „zaorać” naszego adwersarza, czy oszczędzić mu upokorzenia? Czy jesteśmy w dyskusji uczciwi, nie naginamy zasad nawet w imię wyższych idei? Czy brak zgody oznacza dla nas koniec relacji z drugim człowiekiem? Są to pytania, które warto sobie zadać, aby przekierować uwagę z bezkompromisowej walki o swoje racje na drugiego człowieka, innego od nas. Tylko taka postawa jest w stanie pomóc w szczerym docenieniu niezgody w relacjach z innymi ludźmi.


Dialog zamiast monologu


Ze wcześniej już wspomnianego badania okazało się, że blisko jedna czwarta zwolenników zarówno rządu, jak i partii opozycyjnych, nie podejmuje dialogu ze swoimi oponentami politycznymi. Myślę, że jest to najsmutniejsza wiadomość z całego przytoczonego raportu. Gdy ludzie wiedzą, że nie są w stanie się ze sobą zgodzić, wolą nie wchodzić ze sobą w dyskusję, ograniczyć kontakt do minimum lub zera. Izolacja ta, paradoksalnie, spowodowana jest przez pragnienie zgody, od dzieciństwa przedstawianej nam jako jedyne słuszne rozstrzygnięcie konfliktu. Zatem, gdy nie można jej osiągnąć, lepiej odciąć się od myślących inaczej. A przecież nie każda dyskusja musi prowadzić do porozumienia, aby być wartościową. Co więcej, to właśnie niezgoda wydaje się być bogatsza w korzyści, gdyż zmusza nas do analizy i refleksji, a nie tylko bezmyślnego przytakiwania sobie nawzajem. Żeby jednak tych korzyści doświadczyć, trzeba wyzbyć się wewnętrznego przymusu przekonania kogoś do swojej racji, podważyć własną nieomylność i otworzyć się na rozmówcę, nawet jeśli wydaje się być naszym wrogiem. Sam Dalajlama kiedyś powiedział: „Kiedy mówisz, powtarzasz jedynie to, co już wiesz. Gdy zaś słuchasz, masz szansę nauczyć się czegoś nowego".

ree

„Zgoda rujnuje, niezgoda buduje”


Artykuł ten zaczęłam od przywołania zjawiska polaryzacji politycznej. Oczywiście jest to w Polsce problem bardzo istotny i niekorzystnie wpływający na relacje między obywatelami. Mimo wszystko, zgoda nie wydaje się być w tym wypadku rozwiązaniem. Być może podziały na podstawie przekonań jesteśmy w stanie zażegnać pozwalając sobie właśnie na niezgodę? Gdy oderwiemy poglądy od swojej tożsamości i inaczej spojrzymy na konflikt, okazuje się, że niezgoda nie musi być źródłem nienawiści, a początkiem pięknej przyjaźni, lub nawet miłości.

„Zgoda buduje, niezgoda rujnuje”

Tak brzmi popularne polskie przysłowie, reprezentujące myślenie głęboko zakorzenione w naszym społeczeństwie. Znaczenie tej sentencji można odwrócić przestawiając w niej dwa słowa. Jak trudne będzie to do zrobienia w naszych głowach?



Ilustracja - Lena Solska



 
 
 

Komentarze


bottom of page